Gąbka w kąpieli jest potrzebna do mycia, a jeśli jest twardsza to świetnie pomoże nam zrobić peeling ciała i zetrze ze skóry martwe komórki naskórka. Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam peelingi, masaże i w efekcie bardzo gładką i dobrze ukrwioną skórę...
I właśnie dziś post o gąbce do masażu i peelingu. Ale to nie jest zwykł gąbka... To gąbka z lufy...
Na początek słów kilka o tym czym jest lufa, albo w sumie Trukwa, bo to jej prawdziwa nazwa...
"Trukwa, gąbczak (Luffa Mill.) – rodzaj jednorocznych pnączy z rodziny dyniowatych, występujących w strefie tropikalnej i subtropikalnej.
Pnącza z wąsami czepnymi. Kwiaty żółte, owoce cylindryczne do 30 cm długości. Owocnia na zewnątrz skórzasta, wewnątrz zawiera tkankę silnie włóknistą.
Owoce co najmniej dwóch gatunków (trukwy egipskiej oraz ostrokątnej), są uprawiane, zbierane przed dojrzeniem i spożywane jako warzywa, popularne w Azji i Afryce. Owoce po wysuszeniu zwane są "gąbkami roślinnymi", mają różny stopień szorstkości i używane są do szorowania naczyń, czyszczenia ubrań i mycia ciała."
I ja właśnie to ostatnie zastosowanie - do mycia ciała - chciałabym Wam przybliżyć.
Lufę kocham od lat. Za jej naturalność, ekologiczność i trwałość. Zaznaczę, co ważne, że zwykłych syntetycznych gąbek i myjek do ciała nienawidzę, bo oczyma wyobraźni widzę jak wędrują po nich bakterie i różne inne nieprzyjemności. Sami wiecie co dzieje się kiedy zostawimy mokrą, słabo odciśniętą gąbkę do mycia ciał czy nawet małą gąbeczkę do naczyń... Ehhh. Mam dreszcze na samą myśl. Lufa to najlepsza opcja jaką w życiu używałam. Ma szerokie pory, cieniuteńkie ścianki, a nawet nie ścianki tylko plątaninę włókienek, wysycha błyskawicznie. Wystarczy lekko wycisnąć i woda wypływa z niej sama, nigdzie nie ma dziurek bez wylotu w których woda by została. Kosmetyki pienią się na niej świetnie, i co najważniejsze dobrze drapie ;) Nie za mocno, ale to zależy od tego jaką macie. ja mam już którąś z kolei, bo przez kilka ostatnich lat je używam i zawsze są średniej szorstkości. Takiej że skóra jest minimalnie zarumieniona po wymasowaniu a jednocześnie idealnie gładka. Nie wiem jak Wy, ale ja latem chyba nadużywam peelingów bo podczas upałów czy dzień przed opalaniem ścieram lekko skórę, uwielbiam kiedy jest nieskazitelnie gładka i miękka.
Pamiętam moją pierwszą lufę, dostałam ją w jakimś zestawie kosmetyków w którym była ona, jakaś szczoteczka, i kosmetyki o kąpieli. Była sporo mniejsza od tej, bo ta jest wielkości melona, ale była wystarczająca żebym się zakochała. Kolejną trafiłm w ShinyBoxie, więc była okazja żeby wymienić starą na nową. Następną dorwałam w jakiejś drogerii... Tą która widzicie na zdjęciu kupiłam niedawno na jarmarkowym straganie. Jest bardzo duża, największa jaką miałam i kosztował 10zł. Myślę że to dobra cena za takie cudeńko, a nawet gdyby kosztował trzy razy tyle to i tak kupiłabym ją - bo warto.
Ponad wszystko cenię sobie higieniczność akcesoriów do kąpieli a lufa wysycha w kilkanaście minut. Po użyciu wypłukuję j pod bieżącą wodą, odciskam i odkładam. Za chwilę jest już sucha. Więc nie ma opcji na te wszystkie wynikające z wilgoci bakterie. Wrrr. Poza tymi wszystkimi plusami jest po prostu ładna. Cieszy oko, pasuje do niejednego wystroju łazienki.
Swoją drogę to ciekawe myć się wysuszoną rośliną ;)
Znacie lufę? Lubicie? Może macie inne ulubione akcesoria do mycia?
Świetna ta Lufa, nigdy wcześniej nie miałam styczności z tego typu "gąbką " do mycia :)) Ja używam takiej siateczkowej kuli :)
OdpowiedzUsuńObserwuje i zapraszam do mnie na http://angelicious-stuff.blogspot.com/ ;)
Pozdrawiam!
Słyszałam już jakiś czas temu o tej gąbce :) nie miałam okazji jej jeszcze wypróbować ale wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńPolecam! Choć ciężko ją dostać bo np w Rossmannie nie ma...
UsuńOch, nie!
UsuńNigdy wcześniej nie widziałam i nie słyszałam o tej roślince. Muszę poszperać w Rossmannie :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszymy o tej gąbce. Cena bardzo okazyjna.
OdpowiedzUsuń