Dzisiaj chciałabym pokazać Wam nasze mini wakacje w zdjęciach. Byliśmy jeden dzień w Poznaniu, tam oczywiście ZOO jako lówna atrakcja dnia oraz zakupy w Ikei, których nie da się zrobić raz dwa.
Jesli ktoś mówi że nie jeżdzi z dzieckiem na wakacje, bo z dzieckiem to kłopot i bezsens to się grubo myli! Jesteśmy rodzicami i naszym obowiązkiem jest pokazać dziecku świat, a jak inaczej pokazać go nie wyjeżdzając? Nie pokazując prawdziwego słonia? Jeśli nie trzeba leciec do Indii żeby zobaczyć słonia, a wystarczy wsiąść do auta na dwie godziny? Zobaczcie jakie cud zobaczyliśmy w dwa dni!
Poznański Ogród zoologiczny to już drugie ZOO jakie zaliczył nasz niespełna dwuletni syn. Wczesniej w lipcu byliśmy w ZOO Safarii pod Gorzowem Wielkopolskim. To nieco inne przeżycia, no ale zwierzęta robią wrażenie niezależnie od tego czy są afrykańskie czy leśne czy jakiekolwiek inne. Zachwytom nie było końca, najfajniejsze są oczywiście te duże (u nas nr 1 to nosorożec) ale mi osobiście najbardziej podobały się pewne owady w Motylarium <3 Zobaczcie sami jakie cudowności można zobaczyć w Poznańskim ZOO, oczywiście nie pokażemy Wam wszystkiego żebyście zechcieli tam jechać ;) Tylko kilka okazów:
Numer jeden mojego dziecięcia ;) |
Mój numer jeden w ZOO ;) |
DOBRE RADY:
Taka mała rada dla mam dzieci w podobnym wieku: weźcie ze sobą wózek. Obojętnie czy spacerówkę czy parasolkę, jakikolwiek! My z marszu poszliśmy na nogach, wózek został w aucie i niestety szybko tego pożałowaliśmy... Wrócić się nie było jak, bo wszędzie daleko, a dziecięcie nie dało rady i tata musiał wziąć "na barana" i tak zwiedzać całą końcówkę ZOO. Ilośc kilometrów po prostu nas przerosła.
Także polecam wózek i coś do picia, duuzo picia dla nad i dla dziecka. Jedzeenie jest na do kupienia na miejscu, ale jak to zwykle w takich miejscach - nie polecam. Także kanapki czy inne własne jadło zawsze jest najlepsze i najbezpieczniejsze ;)
--------------------------------------------------------
Pełni wrażeń i zmęczeni całodniowym chodzeniem zanocowaliśmy u kuzynki mojego męża w Poznaniu która ma dwojkę dzieci wieku pół roku i 4,5 roku. Moje ma niecałe dwa, więc mieści się gdzies po środku, jednak w zabawie byłaogromna przepaść. Okazuję się bowiem że cztrolatek nie lubi bawić się samochodami, woli miecze, roboty i zwykłęgo berka czy chowanego (w domu z wielkimi grewnianymi schodami), a moje dziecię po schodach wchodzi, gorzej z zejściem, świecącego i strzelającego dżwiekiem robota się bał, wolał ustawiać samochody i jeżdzić nimi po sofie... Drugą sprawą były trudności komunikacyjne, bo jednak róznica w mowie ogromna... Także niestey chłopcy nie dogadali się. A maleńka dziwczynka wcale nie była zainteresowana gośćmi, to bardziej my interesowalismy się nią niż ona nami. A chłopaki latali i ewentualne zajmowali jej leżaczek bujaczek gdy był wolny ;D Tyle integracji. Na szczęście my - rodzice umiemy się dodadać ;D
Jeszcze kilka zdjęć z ZOO:
Kolejny dzień to wyjazd na agrowczasy pod Poznaniem, takie prawdziwe życie na gospodarstwie. I czymże jest wielki nosorożec w ZOO który leży gdzieś tam i nic nie robi, przy pięknych białych kaczkach "rosołowych" które można ganiać po podwórku omijając przy tym biegające kury i koguty :) Koty, pieski - wszystko na wyciagnięcie ręki. A do tego w chlewie świnki(!) prawdziwe, jak dla mnie gigantyczne świnki! Moje dziecięcie ze swoją maskotką Georga z bajki Świnka Peppa w pierwszej chwili wystraszone, jednak chrumknięcie świni przełamało lody, dziecię poznało z kim ma doczynienia i chrumkaniom nie było końca.
Do tego pyszny obiad, wiejski, ekologiczny, swoje pyrki, swoje mięso, swoje warzywa. Kompot z owoców z własnego sadu... A własnie, sad! Sad za domem, a w nim śliwy, jabłonie, grusze, wszystkiego po kilka odmian, owoce czerwone żółte, jakie tylko. Można podejść pod drzewo i najeść się do syta... Mmmmm :)
A pod drzewami, znów ku uciesze dziecięcia, pełno pasikoników, duże małe, jakie tylko ale wszystkie skaczące! Ależ zabawa! ;)
Serdecznie polecam taką wieś jesli tylko macie kogoś w rodzinie na wsi to nie ma lepszej rozrywki niż kura biegająca po podwórku, niż mirabelki na drzewie czy maliny na krzaku. Albo jednodniowy wypad do ZOO, nie trzeba nigdzie nocować, można wrócić na noc do domu, a wrażenia po zaobaczeniu nosorożca? Bezcenne.
Swoje własne pomidorki, pachnące, wszystkie w zasięgu ręki ;) |
Dziecię samo sięga po jabuszko ;) |
Tyle cudowności nazbierałam w sadzie ;) A że nie wziełam żadnego koszyka to bluzka spisała się świetnie ;) |
Czy Wam też te jaskółki na kablach przypominają nuty na pięciolini?? Szkoda że tylko 4 te kable... A Wy? Gdzie zabraliście swoje dzieci na wakacje? |
Ale fajne kwaczuszki:)
OdpowiedzUsuńO tak! Fajne dla dorosłych a co dopiero dla dwuletniego dziecka :)
Usuńja mieszkam na wsi i mam 2 córeczki 3,5 roku i 7 lat :)
OdpowiedzUsuńwypad do zoo widzę,bardzo udany!
my jak na zwierzaki popatrzeć to blizej mamy na Canpol do Człuchowa i fakt jest taki,że wózek jest niezbędny na takie wypady :)
O! Jak na wsi to pewnie kury macie gdzieś bliżej. Dla nas to mega atrakcja, moje dziecko widziało kury dopiero kilka razy w życiu :)
UsuńUwielbiam poznańskie zoo :) Ale motylarnię sobie w tym roku odpuściliśmy, bo już na dworze było duszno, a w srodku zawsze umieram ;) Więc Polka motyli nie widziała.
OdpowiedzUsuńMy byliśmy w maju:http://nietylkorozowo.blogspot.com/2014/05/kto-mieszka-w-zoo-czyli-sobotnia-wizyta.html
UsuńOj to szkoda, bo pięknie tam jest. Ja wolę takie spokojnie siedzące motylko niż krzyczace małpy czy jakieś wielkie tygrysy czy inne takie.... :)
UsuńByliśmy przedwczoraj w zoo w Oliwie. Całkiem fajnie. Wózek był, żarło też. I dobrze że parasolkę bo w środku pola nie było gdzie skryć się przed ulewą...
OdpowiedzUsuńOj. Ulewa... Dobra organizacja to podstawa :)
Usuńa ja jestem jednostką społeczną, nie rajcują mnie ani wieś, ano ZOO. Pewnego razu wybraliśmy się na agrowczasy, co uważam za totalną pomyłkę, a ZOO wynudziło mnie za wszystkie czasy. Może to fakt, że mieszkamy na Mazurach i wszystkie te atrakcje, wiejskie atrakcje, mamy w zasięgu ręki, ale dzieci też wolą "duże miasto" ;)
OdpowiedzUsuńO prosze. U nas ZOO czy wieś są atrakcyjne tylko ze względu na żywe i duże zwierzęta które robią mega wrażenie na takim małym, niespełna dwuletnim człowieku. A skoro dziecko zadowolone to i my :D
Usuńu mnie do wakacji z dziećmi jeszcze daleko ;) ale sama jako dziecko uwielbiałam spędzać czas u dziadków na wsi, a zoo i wszelkie inne formy kontaktu ze zwierzętami lubię do tej pory :)
OdpowiedzUsuńw katowickim zoo stworzony jest też "kącik" z małymi zwierzętami domowymi, które można głaskać i karmić :)
W Poznańskim ZOO tez jest taki kącik, kozy, zajączki i inne takie przyjazne zwierzaki mozna dotykać i głaskac :)
UsuńŚwietny wypad :) Też bym chciała wybrać się do Zoo, ale mamy kawałek do Poznania.. nie mam samochodu a z dwójką dzieci i wózkiem, wycieczka pociągiem byłaby udręką.. :)
OdpowiedzUsuńO tak, odległość to niestety problem. Ja mam do tego ZOO ponad 180 kilometrów dlatego też tylko w wakacje możemy sobie pozwolić na taki wypad, i na szczęscie autem.
UsuńNo nie wiem, nie zachwyciło nas ZOO w Poznaniu. Za to to w Gdańsku zauroczyło nas niezmiernie.
OdpowiedzUsuńP.
Tak jak pisałam, mi najbardzeij podobały się motyle giganty ;) Reszta mnie przerażała. Ale dziecię miało radośc ogromną, co zwierzak to cieszył się bardziej ;) A w Gdańsku nigdy nie miałam okazji być, może za rok sie tam wybierzemy :)
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTakie wyjazdy jak najbardziej są fajne i my całą rodziną bardzo chętnie podróżujemy wszędzie samochodem. Jestem także przekonana, że właśnie informacje o winietach z https://kioskpolis.pl/winiety-gdzie-je-kupic-i-ile-kosztuja/#kotwica4 doskonale nam się przydadzą.
OdpowiedzUsuń