Jak zapewne wiecie, jestem miłośniczką kosmetyków, koneserką i kosmetyczną maniaczką. Uwielbiam poznawać nowe marki i nowe produkty. Od dawna subskrybuje pudełko Shiny, które regularnie opisuje na blogu. Rodzajów takich pudełek jest wiele, ja byłam wierna jednemu i jego sie trzymałam, ale... Pewnego razu natrafiłam w sieci na inne pudełko, o interesującej nazwie PinkJoy, co w wonym tłumaczeniu znaczy rózowa radość. Brzmi ciekawie prawda? Pudełko inne niż wszystkie bo tematyczne. Każde pudełko PinkJoy ma w sobie kosmetyki z innego regionu. Ja trafiłam na kampanie pudełek z zawartością pochodzącą Anglii...
Jak tylko rozpoczęła się kampania to raz dwa poklikałam, zamówiłam, zapłaciłam i czekałam. Zaznaczę że był to 27 czerwca. Pudełko miało być w ciągu miesiąca, i czekając cierpliwie nie przypuszczałam nadchodzącego rozczarowania... Gdzieś po miesiącu na fanpejdżu pudełeczek pojawiła sie informacja że kosmetyki będą u nas - klientek na przełomie lipca i sierpnia. No to czekałam i czekałam w nadziei na moje śliczne różowe pudełeczko. Nie doczekałam się. W sierpniu pisałam na FB pytanie kiedy, odpisano że lada dzień bo już ostatnie kosmetyki, ostatni dostawcy, wakacje są i takie tam bla bla bla. Czekałam dalej, Pieniądze wpłacone półtora miesiąca temu, zaczynałam obawiać się oszustwa, wyłudzenia czy czegokolwiek innego złego co dziejej się w sieci...
19 sierpnia napisałam meila, czy wiadomo już coś o wysyłce pudełek. odpowiedzi nie otrzymałam. Napisałam tydzień później (26.08) że ponawiam pytanie. Odpisano mi że czekają na ostatniego dpstawcę, pakują i wysyłają. No i że ma to być pod koniec tygodnia. Nie było. Nie tylko ja niecierpliwiłam się oczekując pudełka. Widziałam wiele dziewczyn które na ich FB pisały, pytały, i wyrażały swoje niezadowolenie.
10 wrzesnia (!), tuż przed północą, na FB pojawiła się informacja że pudełka są spakowane i kolejnego dnia do nas wyjadą. Uuuuffffff! Pudełko dotarło w piątek (12.09). Podsumowując to całe 2,5 miesiąca czekania na pudełko. To mój życiowy rekord i moja największa porażka zakupwa. Ale idźmy dalej, bo może pudełko jest tak rewelacyjne że wybacze im takie "malutkie" opóźnienie?
Nie. Pudełko jest bez loga, gdybym otrzymała je np. w prezencie, bez torby kuroerskiej to w życiu nie dowiedziałabym się jakiej marki to pudełko, żadnej nazwy, loga, nic. Tylko ichnie serduszko. Nie domyśliłabym się że to PinkJoy... No ale to już ich błąd, ich strata... W pudełku czekały 4 pełnowymiarowe produkty drogeryjne, podobno najcześciej kupowane w Wielkiej Brytani. Ja w to wątpie, a dlaczego o tym za chwilę. Dodatkowo w pudełku był przepis na tradycyjne angielskie bułeczki Scones (wtf?) i dwie próbeczki z solą Boheńską... A to nie jest Polski produkt??? :/ Eeeeh. Rozczarowanie goni rozczarowanie...
Teraz kosmetyki, no bo w końcu po to to wszystko. Na cztery produkty, dwa były tej samej marki: Sudden Change. Serum do twarzy 50 ml, warte 12,5 Euro, i naprawczy krem pod oczy 21g za 11,5 Euro... Kartonik wielkokrotnie przerósł krem... Zielona herbata x2.
Kolejnym kosmetykiem jest nawilżający krem do ust marki Einstein Lip Therapy, o pojemności 4,5 g i wartości 2 Euro. Serio???
I ostatni już kosmetyk to Botanique Intensywny peeling złuszczający, 50 ml, za ok. 5,5 Euro...
Razem kosmetyki warte 20 Euro, no ale wybór takich akutar a nie innych produktów pozostawia wiele do życzenia. No bo kto używa serum do twarzy i naprawczego kremu pod oczy? Peeling sie przeyda, nie powiem, bo uwielbiam peelingi, ale krem do ust? Nawilżający? Przcież to jest wszędzie!
Poza tym, nie uwieże że są to najcześciej kupowane produkty drogeryjne w Wielkiem Brytani.
A! I Sól Boheńska. Polska. Dwie saszetki na dwie kąpiele. Trzeba tylko mieć wannę.
I na koniec całość przesyłki, pudełko wraz z zawartością... Więcej papierków niż kosmetyków.
No cóż. Bardzo chciałabym odnaleźć jakieś plusy tej sytuacji, ale ponad dwa miesiące oczekiwania na 4 kosmetyki to przesada. Same 4 kosmetyki z trzech firm to druga przesada, słabe, jednorazowe, ręcznie składane pudełko, to kolejny minus. Podsumowując nie polecam. No chyba że macie 2,5 miesiąca wolnego czasu który przeznaczycie na wypatrywanie kuriera i zadowolicie sie takimi (j.w) kosmetykami. Dla mnie one są w 75% nietrafione. Może i wypróbuje je z ciekawości, ale żebym skakała do sufitu z radości to niestety nie mogę powiedzieć. Słabo, słabo i jeszcze raz słabo.
I żeby nie było że jestem potworem. Ja potrafię wiele zrozumieć, ale odwlekanie wielu klientek ccałymi tygodniami, niewyrabianie się w terminach, i praktycznie żaden kontakt czy wyjaśnienia to chyba cos w tej machinie działało nie tak. Rozumiem też że wakacje, że urlopy. Ale nikt chyba nie miał 2,5 miesięcznego urlopu?? Gdyby chcociaż te kosmetyki rekompensowały, ale nie. Niestety.
I żeby nie było że jestem potworem. Ja potrafię wiele zrozumieć, ale odwlekanie wielu klientek ccałymi tygodniami, niewyrabianie się w terminach, i praktycznie żaden kontakt czy wyjaśnienia to chyba cos w tej machinie działało nie tak. Rozumiem też że wakacje, że urlopy. Ale nikt chyba nie miał 2,5 miesięcznego urlopu?? Gdyby chcociaż te kosmetyki rekompensowały, ale nie. Niestety.
A! Biedronaczka przyklejona do spisu produktów jest na plus! ;)
Co myślicie? Słabo prawda?
OMG, bardzo słabo. Dobrze ze o tym napisałaś.
OdpowiedzUsuńNiestety. Zawiodłam się na tej firemce, a szkoda by było żeby jeszcze ktoś się tak rozczarował jak ja.
UsuńMinęło kilka dni a ja nadal czuje gorycz i zawód odnośnie tego pudełka. Strata pieniędzy, po prostu oszustwo :/
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć że nie tylko ja jestem rozczarowana...
UsuńUwielbiam balsamy Einstein ! :) Tylko kupuję czerwone wieczko ;)
OdpowiedzUsuńAle reszta pupy nie urywa...dlatego ja nie kupuję pudełek...
No ale balsam? Czy dany kraj słynie z kosmetyku do ust? I to nawet nie kolorowego? Eeeeh. Szkoda gadać normalnie...
Usuńja na początku się cieszyłam, ale teraz jestem wściekla :( no i to czekanie
OdpowiedzUsuńJa cieszyłam się tylko przez chwilę, jak zadzwonił kurier że jedzie. A potem to już tylko rozczarowanie i żal...
UsuńOjej .... totalnie kiepska zawartość :/
OdpowiedzUsuńNiestety. Ogromne rozczarowanie...
UsuńIle za to zapłaciłaś? Bardzo słabo. Najpierw ta przedłużająca się wysyłka, a produkty też raczej nie zachwycają.
OdpowiedzUsuńM.
Z tego co pamietam to 49 zł, tak jak za ShinyBox czy inne tego typu pudełka...
OdpowiedzUsuńWitam, trafiłam na Twojego bloga, ponieważ szukałam informacji o PinkJoy. Chciałam zapytać czy zamawiałaś jeszcze coś u nich? Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuń