Chyba
większość z nas raz na jakiś czas żałuje że nie zna jakiegoś obcego języka
perfekcyjnie... A nawet jeśli zna, to chciałby znać również inny. Ja też
jestem takim statystycznym człowiekiem. Niby miałam język obcy od podstawówki,
poprzez gimnazjum, liceum, jedne i drugie studia. Niby umiem coś z angielskiego
i niemieckiego. Niby rozumiem jak ktoś coś mówi w filmie, bajce czy
informacjach. Jednak to dla mnie za mało. Chciałabym rozumieć wszystko
dokładnie, chciałabym potrafić pięknie się wypowiadać w innym języku niż
ojczysty, no i w końcu chciałabym czytać książki w oryginałach, a nie tylko
tłumaczenia. Chciałabym wiele, ale paradoksalnie jestem w takim wieku i w takim
momencie życia że już mi się nie chce… I co tu zrobić? Uczyć się znów? Od nowa?
Zapisać się na kurs? Na korepetycje? Uczyć się samemu w domu? Iść na kolejne
studia? Ja wybrałam opcję samodzielnej nauki w domu, ale nie do końca tak w
pojedynkę bo dopinguje mnie mąż, który również ma chęć zabrać się za
szlifowanie języka obcego ;)
I
tak zebraliśmy ostatnimi czasy potrzebną literaturę i akcesoria. Odkurzyliśmy
słowniki i stare podręczniki ze studiów. Start mamy dobry, bo ja jestem
średniozaawansowana z niemieckiego i podstawowa z angielskiego, a mąż niemiecki
średniozaawansowany, angielski podstawowy i do tego jeszcze podstawowy rosyjski
i łacina. Więc jakimiś strasznymi laikami nie jesteśmy, w życiu już uczyliśmy
się obcych słówek, no ale angielski, najbardziej potrzebny język u nas kuleje…
Ale gdy już się za niego bierzemy to zawsze wydarza się coś co przerywa naszą
„edukację”… Z resztą nauka z książki, nawet najlepszej, ale bez pomocy filologa
jest po prostu trudna.
I
tak sobie od jakiegoś czasu żyjemy z całą półką książek do nauki angielskiego,
z płytami cd, z szybkimi multimedialnymi kursami, z podręcznikami szkolnymi…
Ale kompletnie bez motywacji, bez najmniejszego bodźca który pchnął by nas do
działania… Aż w końcu nadszedł ten dzień, gdy w moje ręce wpadły fiszki czyli zwykłe małę katreczki z nadrukowanymi słówkami... (!).
Po
prostu fiszki, taki gadżet ułatwiający naukę języka angielskiego. I to nie
fiszki na poziomie podstawowym, przedstawiające kolory i dni tygodnia tylko
średniozaawansowane fiszki! Z całymi zdaniami i wieloma kategoriami! Fiszki
które były dla nas tym czego nam trzeba! Bodźcem! Fiszki które mają praktyczne
pudełeczko, tysiąc karteczek, wygodne przegródki, płytkę na której możemy
odsłuchać wymowę. Rewelacja. Długie godziny zabawy już po pierwszym otworzeniu
tego magicznego pudełeczka, a teraz to już nawyk. Codzienna porcja karteczek do
opanowania zawartego na nich tekstu. W końcu mamy coś co nas ruszyło w tym
dobrym kierunku, w końcu mamy chęć i motywację. Poprzez fajną zabawę uczymy
się.
Bardzo fajne te fiszki, sami zobaczcie.
Od
kiedy mam te cudeńka to rozglądam się po księgarniach za czymś podobnym dla
najmłodszych. Czegoś obrazkowego do nauki słów dla mojego dwulatka. Fajnie
byłoby mieć gotową codzienną dawkę słówek do nauki rzeczowników czy innych
słówek opisujący otaczający nas świat. To świetny sposób na naukę dla
wszystkich, dla dorosłych i dla dzieci. I będę się cieszyć jeśli moje dziecko
będzie kiedyś korzystało z podobnych pomocy, bo ja sama wiem że nauka z książki
jest po prostu nudna, a jeśli można połączyć ją z zabawą czy wyzwaniem to czemu
nie?
Nauczyłam sie już kilku słówek które bardzo trafnie oceniają ten zestaw fiszek ;)
Ale są tam też inne przyjemne słówka... I wiele wiele innych ;)
Fiszki które mamy w domu to Angielski w karteczkach, słownictwo dla średniozaawansowanych, 1000 karteczek. Produkt marki Compagnia Lingua, www.compagnia-lingua.pl, cena takiego cudeńka to 59,99
Co myślicie? Fajne? ;)
Bardzo przydatna rzecz do nauki! :)
OdpowiedzUsuńO tak!
UsuńFajnie, że wzięliście się z mężem do nauki :) Trzymam za Was kciuki ;) I polecam Wam czytanie prostych książeczek, np. Graded Readers, to uproszczone wersje różnych klasycznych powieści dostosowane do poziomu czytelnika. Z tyłu książki są też wyjaśnione trudniejsze słowa. Mi się bardzo łatwo uczyło z takich książek, dużo łatwiej niż z fiszek, bo ten język był bardziej "żywy" :)
OdpowiedzUsuńO, super! Dziękuję :*
UsuńCena z jednej strony wysoka, a z drugiej jednak niska. Na angielski się nie skuszę, ale może zakupię fiszki rosyjskie.
OdpowiedzUsuńP.
Polecam! Fajny gadżet ;)
UsuńNie cierpię nauki języków... obcych :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńMega fajne te karteczki. Ja fiszki wykonuję sama ale chyba zakupię takie jak opisujesz w tym wpisie, ponieważ przykłady zdań fajnie zapadają w pamięć. Wzięłam się porządnie za naukę angielskiego od nowego roku. To było moje postanowienie. Zapisałam się na zajęcia indywidualne do https://lincoln.edu.pl/krakow/jezyk-angielski/kursy-indywidualne/ i to była jedna z lepszych decyzji. Indywidualne zajęcia dają o wiele więcej niz praca w grupie. Przede wszystkim ja jestem wstydzioch i nie potrafiłabym w grupie powiedzieć, że czegoś nie rozumiem. Tutaj mogę mówić o wszystkim i powtarzać materiał ile razy chcę. Fajna sprawa. Kupię karteczki po Świętach :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńO kurcze, te fiszki to fajna sprawa. Nie widziałam nigdy tych gotowych a samej ciężko było mi się zabrać do zrobienia a tu taka niespodzianka. Ostatnio zapisałam się do szkoły językowej tutaj wyszukanej - http://szkolyangielskiego.pl/, myślę że takie fiszki mi pomogą w nauce :)
OdpowiedzUsuń